opinie

Potrzebujemy więcej węgierskich dzieci

Premier Węgier przedstawił obszerny, siedmiopunktowy program w obronie rodziny. Jego głównym założeniem jest to, że na braki w sile roboczej, Węgrzy odpowiedzą większą liczbą węgierskich dzieci, a nie migracją.

Jak zaznaczają politycy, zdają sobie sprawę z tego, że ten plan przyniesie efekty za kilkanaście lat, niemniej uważają go za najlepszy z możliwych.

Zapraszam do lektury tekstu, który ukazał się na łamach internetowego portalu "OKO.press"

--------------------------------------------------------------------------------------------------

Naród potrzebuje węgierskich dzieci” – ogłosił premier Węgier Viktor Orbán w czasie niedzielnego orędzia. Preferencyjne pożyczki, zwolnienia z podatku, umorzenia kredytów mieszkaniowych, dopłaty do dużych, rodzinnych samochodów – to wszystko ma zachęcić do decyzji o powiększeniu rodziny. Węgrów jest coraz mniej, w ciągu dekady ubyło ich 800 tysięcy

W niedzielę Orbán przedstawił kolejne pomysły na zachęcenie obywateli do posiadania dzieci. Dotychczas nie udało się znaleźć złotej recepty na spadającą liczbę Węgrów. Niska dzietność – rosnąca, ale bardzo powoli i sięgająca 1.40 – nie zapewnia w żaden sposób zastępowalności pokoleń.

Zgodnie ze spisem powszechnym w 2011 roku, liczba Węgrów (9,78 mln.) na przestrzeni dekady spadła o 800 tys. Powodów jest sporo, m.in. to, że coraz mniej mniejszości ukrywa swoją narodowość – zauważalny był zdecydowany wzrost przedstawicieli mniejszości romskiej.

Osiemset tysięcy osób to jakby zniknęło pięć kolejnych po Budapeszcie największych węgierskich miast.

Inny problem to ogromna emigracja. Pomimo Brexitu, młodzi Węgrzy masowo wyjeżdżają na Wyspy, ale też do Niemiec i do Austrii. Nie ma danych, które mówiłyby, ile z tych osób wraca do kraju. Premier mówił o tym, że emigracja nie stanowi problemu – wrócą bowiem lepiej wykształceni i podzielą się zdobytym doświadczeniem.

Coraz mniej Węgrów na Węgrzech
By zwiększyć liczbę obywateli, w latach 2014-2018 przyznano milion nowych obywatelstw dla Węgrów żyjących na dawnych ziemiach Królestwa Węgierskiego. Dane, które tutaj przedstawiam, zostaną najpewniej ujęte w spisie powszechnym, który na Węgrzech odbędzie się za dwa lata.

Raport końcowy ze spisu powszechnego może stać się dla Fideszu ogromnym problemem. Węgrów na Węgrzech jest coraz mniej. Widać to chociażby na rynku pracy, na którym brakuje pracowników. Konsekwentnie prowadzona polityka antyimigracyjna zamknęła rynek pracy. Problemy demograficzne Węgrzy chcą rozwiązać „węgierskimi dziećmi”, a nie imigrantami, jak chcą tego „brukselskie elity”.

Takie twierdzenie znalazło się w narodowych konsultacjach dotyczących rodziny, które zakończyły się w trzecim tygodniu grudnia. Ankiety z pytaniami o politykę rodzinną rządu odesłało 1,35 mln obywateli. Teraz rząd chce tę politykę wdrożyć.

10 milionów forintów na dom i 2,5 mln na samochód, będzie ok?
Rząd uznał, że należy prowadzić politykę, która coraz silniej wiąże programy wsparcia socjalnego z aktywizacją bezrobotnych. W skrócie: pomożemy, jeśli będziesz pracować. To spore novum, dotychczas bowiem państwo wspierało rodziny, w których kobiety możliwie długo przebywały z dziećmi w domu – nie inwestowano w żłobki. Premier mówi, że najpóźniej w 2022 roku każde dziecko będzie miało miejsce w żłobku. Jednak najpierw trzeba je będzie wybudować.

GYED to zasiłek przyznawany na dziecko do ukończenia przez nie drugiego roku życia. W Polsce moglibyśmy porównać go do zasiłku macierzyńskiego. Wypłacany jest wówczas, gdy rodzic w ciągu ostatnich dwóch lat był ubezpieczony co najmniej przez 365 dni. Od 1 stycznia jest to maksymalnie 208 800 HUF (ok. 2800 zł). Po tym czasie wypłacanie dodatku się kończy. Rząd proponuje, aby GYED mógł być przeniesiony z rodzica na dziadków, ale wyłącznie tych aktywnych zawodowo. Dziadkowie emeryci nie będą mogli dostać tych pieniędzy. Świadczenie nie jest przeliczane na liczbę dzieci — bliźniaki nie oznaczają 5600 złotych miesięcznie.

Stawia się zatem na powrót kobiet do pracy – należy tutaj pamiętać o chronicznym braku rąk do pracy. Powrót młodej mamy do pracy jest priorytetem.

Należy jednak pamiętać, że wysoki odsetek rodzin wielodzietnych stanowi mniejszość romska, w której występuje także największe bezrobocie. Kiedy KSH, Centralny Urząd Statystyczny podawał pełne dane dotyczące skrajnego ubóstwa, największy odsetek przypadał na rodziny 3+, możemy wywnioskować, że głównie właśnie Romów. Jeśli ktoś nie ma pracy bądź nie utrzymuje się z legalnego źródła, nie dostaje wsparcia. Oznacza to zatem, że plany, o których mówi premier z gruntu wykluczają znaczny odsetek społeczeństwa.

Węgry mocno stawiały na rodziny 3+. Model, który daje największe szanse na spowolnienie spadku ludności. Wobec faktu, że model ten nie przyjmuje się na Węgrzech, rozpoczęto wspieranie także rodzin 2+.

Umowa prokreacyjna z państwem
Programem, który niektórzy chcieliby przenieść żywcem do Polski jest CSOK. Jego zadaniem jest wsparcie młodych rodziców w zakupie bądź remoncie mieszkania lub domu. Program zdecydowanie promuje małżeństwa. Dotychczas było tak, że małżonkowie podpisywali umowę z państwem, na mocy której zobowiązywali się do posiadania trójki dzieci. Dostawali wówczas 10 mln HUF (ok. 135 tys. zł) w gotówce oraz kredyt hipoteczny o niskim oprocentowaniu na 10 mln HUF (dwoje dzieci), bądź 15 mln HUF (203 tys. zł, troje dzieci). Jeśli w ciągu dziesięciu lat nie wywiązali się ze zobowiązania, oddawali państwu proporcjonalną wysokość – a zatem zobowiązujesz się do trójki, masz dwójkę – oddajesz 1/3. Program doprowadził do kryzysu w mieszkalnictwie: gwałtownie podniósł ceny mieszkań na rynku wtórnym.

W nowym pomyśle kredyt pozostaje bez zmian, ale idea „gotówki” zmieni nieco znaczenie – stanie się drugim kredytem. Kobiety, które są w wieku 18-40 lat i w tym okresie wstąpią w pierwszy związek małżeński, będą mogły wziąć preferencyjny kredyt w wysokości 10 mln HUF, tj. około 135 000 złotych. Kiedy urodzi się pierwsze dziecko, spłacanie kredytu zostanie zawieszone na 3 lata, kiedy urodzi się drugie dziecko, zawieszenie nastąpi na kolejne trzy lata, a 30 proc. pozostałego do spłacenia zadłużenia zostanie umorzone. Z kolei po narodzeniu trzeciego dziecka, kredyt zostanie całkowicie umorzony. Warto zwrócić uwagę, że nie ma tu słowa o tym, w który związek małżeński wstąpi mężczyzna, nie ma także mowy o jego wieku. Program wspiera także narodziny własnych dzieci, zdecydowanie mniejsze wsparcie przyznawane jest na dzieci adoptowane.

Od 1 stycznia 2020 roku, rodziny z co najmniej czwórką dzieci nie będą w ogóle płacić podatku dochodowego. Katalin Novák, która w rządzie odpowiada za politykę rodziną, która od roku stała się jednym z najaktywniejszych ministrów, sama będąca mamą trójki dzieci, podkreślała na konferencji prasowej, że zwolnienie z podatku dla rodziców będzie obowiązywało aż do emerytury.

Węgrzy wprowadzą także coś, co można nazwać programem „auto+”. Jeśli w rodzinie jest co najmniej trójka dzieci, państwo dopłaci maksymalnie 2,5 mln HUF (ok. 33 600 tys. zł) do nowego, siedmioosobowego samochodu.

Rząd wskazuje, że nowa polityka prorodzinna w tym roku będzie kosztować 1 miliard złotych, w 2020 będzie to dwukrotność tej kwoty. Wydaje się jednak, że docelowo kwoty te będą zdecydowanie wyższe.

VAT wciąż zjada Węgrom dochody
Same programy są interesujące, jednak nie sięgnięto po najprostsze rozwiązanie – obniżenie VAT, który w wielu obszarach wciąż jest na Węgrzech bardzo wysoki. Produkty dla dzieci obłożone są stawką VAT 27 proc. Dopiero od stycznia bieżącego roku sporo podstawowych produktów, jak np. mleko UHT ma obniżony podatek VAT z 27 proc. do 5 proc.

Co ciekawe, szybciej obniżono podatek na internet niż na żywność. To mocno drenowało kieszeń przeciętnego Węgra. Inna rzecz to skutek uboczny programu CSOK, który doprowadził do gwałtownego, kilkudziesięcioprocentowego wzrostu cen mieszkań na rynku pierwotnym i wtórnym. Otwarte pozostaje pytanie, czy to samo stanie się na rynku motoryzacyjnym.

Żadnej muzułmańskiej imigracji, załatwmy to własnymi siłami
Pojawienie się siedmiu punktów dla rodziny akurat teraz ma związek także z wyborami do Parlamentu Europejskiego. To podtrzymanie starcia cywilizacji (z węgierskiej perspektywy), zgodnie z którą Zachód, pozbawiony tożsamości, chce swoje problemy na rynku pracy i demograficzne naprawić przez emigrację głównie z krajów arabskich, podczas gdy tradycyjny, chrześcijański Wschód będzie starał się to robić „swoimi siłami”.

Nie da się w żaden sposób przewidzieć czy polityka rządu przyniesie faktyczne zmiany. Ewaluacja może nastąpić w perspektywie mniej więcej dwóch dekad – dopiero po tym czasie uda się zauważyć ile rodzin spełniło swój „obowiązek” i posiada tyle dzieci, ile zadeklarowało. Już dziś wiadomo jednak, że nie ma prostej zależności pomiędzy programami socjalnymi, a wzrostem dzietności. Pieniądze nie są jedynym czynnikiem warunkującym rozrodczość, a o tym w ogóle się nie mówi.

Co z tymi, którzy nie mogą mieć dzieci? Bezpłodność staje się problemem globalnym, który nie przybiera przecież barw politycznych. Inna rzecz to możliwość wystąpienia kryzysu gospodarczego, o którym mówi się coraz głośniej. Węgierskie PKB pozostaje silnie uzależnione od zagranicznych inwestorów, jakikolwiek krach na tym rynku, doprowadzi do potężnej zapaści na Węgrzech.

Kolejny paradoks: pracujący rodzice podlegają ustawie o zwiększonej liczbie godzin nadliczbowych. Czy zatem, chociażby w obliczu kryzysu będą musieli pracować od 30 do 50 dni nadliczbowych rocznie więcej, zamiast spędzać czas z dziećmi?

Pewnym jest, że trzeba coś z dzietnością zrobić. Kłopot w tym, że po raz kolejny o tym, jak to przeprowadzić decyduje tylko jedna partia, a używany w komunikacji język, ma pokazać, że liberałom i lewicy zależy na zniszczeniu węgierskich rodzin, także poprzez odebranie jakichkolwiek przywilejów.

Paradoksem jest wreszcie to, że jeżeli przyjąć, że problemy na rynku pracy rozwiążemy „swoimi dziećmi”, bowiem nie otworzymy się na imigrantów (Węgrzy nie mają dopływu siły roboczej, jak np. Polacy z sąsiedniej Ukrainy), że więcej rąk do pracy będzie dopiero w 2040 roku i latach późniejszych. Takie myślenie jest rzecz jasna złudne. Rodzina zaś, jak to w węgierskiej polityce bywa, staje się narzędziem demonizowania Zachodu i utrwalaniu dychotomicznego świata, z którym mamy do czynienia od kryzysu migracyjnego w 2015 roku.

Co istotne, obecnie na Węgrzech rodzin 4+ jest 52 000. A zatem, chociaż warte odnotowania, to świadczenie jest bardziej chwytem z zakresu marketingu politycznego. Warto także przypomnieć – żeby mieć zwolnienie z podatku, trzeba pracować – jaki odsetek mam z czwórką dzieci jest aktywnych zawodowo? Program Fidesz po raz kolejny bardziej wspiera elity, najbogatszych Węgrów, ewentualnie odrobinę klasę średnią. Wciąż nie rozwiązuje problemu najuboższych, głównie Romów.

 

-----------------------------------------------------

Autor: Dominik Héjj, kropka.hu ⓒ