opinie

Czy Viktor Orbán poprze Polskę w sprawie artykułu 7?

To niejako postscriptum do tekstu, który dzisiaj ukazał się w Dzienniku Gazecie Prawnej, a także portalu dziennik.pl i forsal.pl np. tutaj: http://forsal.pl/artykuly/1094210,dominik-hejj-to-chichot-historii-ze-ke-ukarala-wlasnie-polske-a-nie-wegry-opinia.html .

 

Zamieszczam tu te treści, które uznaję za ważne, a na które niestety nie starczyło miejsca w tekście głównym.

 

Tekst główny (reszta poniżej):

 

 

Uwaga pierwsza:

Głos poparcia przyszedł najpierw z ust wicepremiera Zsolta Semjéna, lidera koalicyjnej partii KDNP, jak i partii z samego Fideszu, a także premiera Viktora Orbána, który w ostatni piątek udzielił wywiadu radiu Kossuth. Pojawiają się zapewnienia o skutecznej obronie Polski, zaś tłumaczenie tego procesu sprowadza do kar za nieprzyjmowanie uchodźców. Warto jednak dostrzec dwie rzeczy – po pierwsze, że przekaz z kwotami migrantów nastawiony jest na rynek wewnętrzny - czyli do wyborców Fidesz-KDNP. Budapeszt, podobnie jak Warszawa, nie przyjął ani jednego spośród 1294 imigrantów, którzy mieli zostać relokowaniu na Węgry. Oświadczenia mają niejako przygotować elektorat na to dlaczego artykuł 7. zostanie uruchomiony przeciwko Węgrom. Po drugie, o ile Semjén mówi wprost o wetowaniu, Orbán jest ostrożniejszy – mówi o skutecznym utrudnianiu i uniemożliwianiu jakichkolwiek sankcji. Te językowe szczegóły mają duże znaczenie.


Przede wszystkim dlatego, że na jednomyślność potrzebna jest jedynie w przypadku art. 7.2., tymczasem jesteśmy dopiero na początku drogi. Jeśli odrzucić warstwę retoryczną, wydaje się, że żadnej ze stron nie będzie zależało na eskalowaniu otwartego i bezprecedensowego konfliktu. Fakt ten daje większą swobodę w budowaniu zapewnień o poparciu, na razie tylko zapewnień. Poza tym „utrudniać” można także zakulisowo, przekonując inne kraje do nie poparcia sankcji. Przy stole negocjacyjnym prezentując zaś, tradycyjne dla premiera Węgier podejście koncyliacyjne.

 

Uwaga druga: 

 

Niezwykle istotnym z punktu widzenia Węgier będzie publikacja raportu Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych Parlamentu Europejskiego, dotyczący stanu praworządności na Węgrzech. Stanie się to w przeddzień wyborów parlamentarnych, zaś ewentualne głosowanie nad kolejnymi krokami zaplanowane jest we wrześniu. W Brukseli mówi się, że kolejnym krajem, wobec którego uruchomiony zostanie Art. 7 będą Węgry (potem jeszcze Rumunia). Ale taki scenariusz wydaje się bardzo mało prawdopodobny, bowiem punkt wyjścia sojuszów w UE Węgier i Polski jest różny.

Krytyka reformy sądownictwa na Węgrzech ograniczyła się w zasadzie do gwałtownej obniżki wieku emerytalnego (z 70 do 62 lat). Węgrzy wypełnili zalecenia i ustalili go na poziomie 65 lat, ale zagwarantowali sobie okres przejściowy aż do 2023 roku. Upolityczniony Sąd Konstytucyjny, który został całkowicie zmarginalizowany, praktycznie jednoosobowa władza nad sądownictwem czy zmuszenie do odejścia prezesa Sądu Najwyższego zostało niejako „zalegitymizowane” przez instytucje europejskie.

Często słyszy się „ale Orbán miał większość konstytucyjną” – to prawda, ale rozumienie praworządności, przynajmniej w teorii dotyczy wszystkich w ten sam sposób. Czy na pewno? Węgry mają parasol ochronny w postaci m.in. silnego poparcia wyrażanego przez frakcję Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim, a lider EPP Manfred Weber nie poparł majowej rezolucji Parlamentu Europejskiego, teraz sam wzywał na tweeterze do jego zastosowania wobec Polski.

 

 

Uwaga trzecia:

 

wywiad ministra Witolda Waszczykowskiego dla ‚Heti Válasz’ miał miejsce w październiku, głosowanie ws. Donalda Tuska odbywało się 7 miesięcy wcześniej, w marcu. Piszę o tym dlatego, że Czytelnik mógłby odnieść wrażenie, że kolejność jest odwrotna.

 

 

Autor: Dominik Héjj, kropka.hu ⓒ