opinie

Dziennikarze w węgierskim parlamencie

W zasadzie to kolejny artykuł z cyklu "tak było na Węgrzech", w którym omawiałem już TK, podatek bankowy i od hipermarketów.

Nie ukrywam, że ten tekst powstaje w odpowiedzi na niejakie oczekiwanie wszystkich osób, które od wczoraj pytają mnie jak to jest na Węgrzech z pracą dziennikarzy w węgierskim Zgromadzeniu Narodowym.
Zanim do tego, to nadmienię, że termin "narodowe" przyjmuję ze względu na tłumaczenie oficjalne na angielski, bowiem 1:1 z węgierskiego tłumaczenie winno brzmieć Zgromadzenie Krajowe (Országgyűlés), ale do rzeczy.

Do 2013 roku dziennikarze mogli przemieszczać się po budynku parlamentu bez żadnych ograniczeń - całość była "zielona":

12 16 nie mozna chodzic

Nadmieniam, że budynek parlamentu jest symetryczny. Dunaj znajduje się "pod zdjęciem", a "nad nim" jest pl. Kossutha i główne wejście.

To stąd na żywo transmitowano przybycie gości czy to premiera czy marszałka sejmu. Dzisiaj takie ujęcia pochodzą z kamer sprzed wnętrza, bo w środku już nie można.

Izba poselska znajduje się po prawej stronie patrząc "od góry", stąd też mamy zielony środek. Punktem centralnym jest kopuła, pod którą od 2000 roku umieszczona jest Korona Św. Stefana i inne insygnia władzy królewskiej. Gdy ktoś zwiedza parlament, chodzi korytarzami po lewej stronie.

 

W 2013 roku uchwalono nowy regulamin, który dotyczył nie tylko dziennikarzy, ale i wszystkich przybywających do parlamentu. Jednak najistotniejszym był faktycznie rozdział 8, w którym wskazano co wolno, a co nie dziennikarzom. Otóż chodzić mogą prawie wszędzie, ale bez jakichkolwiek urządzeń rejestrujących (pola czerwone), nagrywać zaś tylko w dwóch korytarzach zaznaczonych na zielono:
12 16 mozna chodzic

Reszta to ciągi komunikacyjne, którymi chodzą posłowie, którzy jak zechcą, mogą omijać strefy dla dziennikarzy i to bez większego problemu. Do dyspozycji są sale do konferencji prasowych, o takie jak ta:

12 16 parlament

oraz korytarze, wyglądające jak ten:

12 16 parlament2

Streaming z sali posiedzeń jest ogólnodostępny, ale nikt nie ma wpływu na to co pokazuje kamera, co utrudnia obserwację, np. wtedy, gdy posłowie MSZP czy Jobbik pokazywali plakaty przy okazji głosowania VII ustawy zmieniającej konstytucję, 8 listopada br.:

11 08 jobbik

 

11 08 mszp 

a tyle było widać:

11 08 sejm

Kto złamie regulamin i przekroczy "magiczne drzwi", ten traci akredytację. Ograniczono liczbę stałych przepustek. Do parlamentu zakaz wstępu ma cała redakcja 444.hu, od której pożyczyłem dwa pierwsze zdjęcia. Zakazy mają także poszczególni dziennikarze m.in. 24.hu, hvg.hu, czy index.hu.

Na konferencjach prasowych wolno pytać tylko o to czego dotyczą, każde inne pytanie jest zbywane, a takie zachowanie traktowane jak łamanie regulaminu. Premier Orbán nie odpowiada na pytania mediów nieprzychylnych od lat. A jego osobisty rzecznik każdorazowo "przepędza" dziennikarzy.

Wiadomym jest, że politycy bez kamer zachowują się inaczej, ale nie da się później weryfikować tego, co powiedzieli. Część pracy dziennikarskiej wzięła opozycja, która wrzuca nagrania w streamingu. Oczywiście prawdziwa polityka odbywa się w kuluarach. Czy na Węgrzech protestowano? Jak najbardziej, ale po ponad 3 latach rządów Fidesz-KDNP, wymiar protestów daleki był od tych, które dostrzec można w Polsce. W końcu przywyknięto, że w parlamencie nie tyle ograniczono prawa dziennikarzy, co suwerena do sprawowania pośredniej kontroli nad pracą parlamentu.

Sprawy za zakaz wstępu do Zgromadzenia wciąż toczą się przed sądami, w tym jedna ma jest już przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. A parlament, marszałek László Kövér przegrał już jedną ze spraw o ukaranie posłów za wprowadzenie baneru z napisem - Fidesz kradnie i kłamie.

Autor: Dominik Héjj, kropka.hu 

Zdjęcia poza drugimi trzecim  Dominik Héjj, kropka.hu