opinie

Szpiedzy tacy jak my?

Od dwóch dni na Węgrzech żyje się zapowiedzią Sándora Pintéra, szefa MSW o tym, że w spółkach medialnych, mają zostać zatrudnieni funkcjonariusze organów bezpieczeństwa.

Projekt zmiany ustawy znajduje się w "paczce" zmian w różnych ustawach. Nas interesują te dotyczące ustawy Służby Bezpieczeństwa Narodowego z 1995 roku.

Artykuł 38 informuje, że w strategicznych ze względu na bezpieczeństwo narodowe, bezpieczeństwo władz państwowych w firmach, których właścicielem jest państwo węgierskie, w tym, m.in. firm sektora gazowego, energetycznego, infrastrukturalnego, komunikacyjnego, pocztowego, firm zajmujących się produkcją i badaniami w przemyśle zbrojnym itd. winno zatrudniać się funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa na podstawie specjalnych porozumień.

Zapis ten dotyczy także spółek związanych z mediami. Powstała już lista czterdziestu podmiotów, w których mieliby pracować - w ukryciu, funkcjonariusze. Jak zapewnia ustawodawca - posiadaliby oni odpowiednie kwalifikacje do pracy na danym stanowisku.

Wielu obawia się, że będzie to początek cenzury i dalszego przekształcania demokracji w kierunku mariażu demokratycznego ustroju politycznego z jakąś formą autorytaryzmu. Rząd twierdzi, że działanie Węgier nie jest niczym szczególnym, bo zatrudnianie "szpiegów" w spółkach np. telekomunikacyjnych, praktykowane jest na całym świecie.

11 06 podsluch2

Sándor Pintér, szef MSZ z Viktorem Orbánem, premierem Węgier

Organizacja zrzeszająca 40 firm mediowych, których mogłaby dotknąć poprawka, stanowczo zaprotestowała przeciwko tym działaniom. Przypomina mi się okładka "Gazety Wyborczej", która została przed laty przygotowana w języku węgierskim w imię solidarności z węgierskimi mediami, których wolność ograniczyła nowa ustawa medialna. Widzę już kolejne tego typu inicjatywy.

Wszystkie te działania nie pozostają bez znaczenia na postrzeganie demokracji na Węgrzech. Coroczne raporty organizacji Freedom House „Nation in Transit”, dają asumpt skonfrontowania „pomysłów” na demokratyzację z odpowiednimi grupami wskaźników.. Pierwsza dotyczy autonomii mediów, druga rzeczywistej struktury władzy rządu i administracji publicznej, trzecia poświęcona jest rozbudowie państwa prawa, włącznie ze statusem etnicznym mniejszości, czwarta określa „korupcjogenność” polityki, piąta przejrzystość i regulowanie procesów prywatyzacji i szósta: stan gospodarki narodowej i sytuację przedsiębiorstw .  Autorzy raportów na podstawie uzyskanych w poszczególnych wskaźnikach wynikach – ocena w skali 1-7, przy czym im niższa jest ocena, tym lepiej świadczy to o jakości przemian kraju. Węgry wciąż pozostają krajem skonsolidowanej demokracji, ale spadają w rankingu we wszystkich wskaźnikach z oceny "1" na "2".

Rząd Węgier na pewno z pomysłu się nie wycofa. Coraz mocniej narracja prowadzona jest w kierunku wprowadzenia elementu poczucia zagrożenia ze strony zewnętrznego wroga - ISIS. Przed dwoma tygodniami podniesiono poziom zagrożenia atakiem terrorystycznym na Viktora Orbána. Premiera, jego rodzinę oraz budynki mieszkalne zostały objęte specjalną ochroną, przez specjalną antyterrorystyczną służbę TEK. Rząd obawia się, ze wśród setek tysięcy migrantów, którzy wjechali do Europy oraz przejechało przez Węgry, może próbować mścić się na Budapeszcie za anty-imigracyjną politykę. Pamiętajmy także, że w kwietniu zdecydowano o wysłaniu łącznie 150 żołnierzy w okolice Ebril w Iraku. Węgierski kontyngent wszedł w skład koalicji anty-ISIS. Węgierscy żołnierze pozostaną w Iraku do końca 2017 roku. Ich zadaniem jest wsparcie organizacyjne i logistyczne oddziałów walczących z ISIS.

Stąd termin "bezpieczeństwa narodowego" stanie się kolejnym istotnym filarem polityki obecnego rządu, wokół którego będzie chciał zjednoczyć tak swój elektorat, jak i wszystkich Węgrów. A że odwołuje się przy tym to zadań niekoniecznie tak jawnie praktykowanych w państwach demokratycznych? To już skutek uboczny hasła "cel uświęca środki".

 

Autor: Dominik Héjj, kropka.hu