opinie

Czy Viktor Orbán mówi po jobbikowemu?

Dzień po marszu przeciw terroryzmowi na ustach większości węgier są słowa premiera Viktora Orbána o tym, że imigracja zarobkowa w Europie to zło. Orbán podkreśla, że Węgry nie będą udzielać azylu imigrantom ekonomicznym, że nie będą dla nich schronieniem. Zaapelował o otwarty i szczery dialog ws. polityki imigracyjnej, przez szefów krajów i samą Brukselę. Jednocześnie wskazał, że należy udzielić wszelkiej możliwej pomocy imigrantom, których w ich krajach spotkać może niebezpieczeństwo.

Jednak w głównym dyskursie pominięto inne jakże cenne stwierdzenie, które w walce o "bycie najbliżej prawej ściany" wydaje się zaskakujące. Mianowicie premier powiedział, że "nie chcemy pomiędzy sobą mniejszości, które znacząco się od nas różnią. Chcielibyśmy aby Węgry pozostały węgierskie" - i to sformułowanie jest clou problemu. Takiego formowania dyskursu spodziewać można było się po liderze Jobbiku Gáborze Vonie, ale nie Orbánie i to bez względu na stosunek do niego. Timeá Szabó z Párbeszéd Magyarországért stwierdziła,że "Orbán po raz kolejny odrobił lekcję Jobbiku". Dodała, też, że Węgrzy chcą i pozostaną w Europie.

Stwierdzenie premiera spotkało się z ostrą reakcją EUObserver. Gazeta stwierdziła, że już w ubiegłych latach członkowie Fideszu i bliskich jej ugrupowań zwracali uwagę antysemickimi i antyromskimi wypowiedziami". Z kolei francuski Le Monde zastanawiał się w jakim celu Orbán przyjechał do Paryża, jeśli zagraża on wolności prasy.

Sondaże dla Fideszu nie są korzystne. Spada poparcie, chociaż nadal partia cieszy się absolutną przewagą, jednak wydaje się, że najbliższe tygodnie pokażą czy tendencja zbliżania się do Jobbiku będzie się utrzymywała. Następuje coraz silniejszy zwrot Fideszu w prawo. W centrum pozostanie osamotniona Lehet Más a Politika, która z 5% rzutem na taśmę dostała się do Zgromadzenia Narodowego. Oczywiście są inne ugrupowania pretendujące do miana partii centrum, jednak nie wydaje się, by mogły zasiąść do podziału politycznego tortu. 

Nie ma wątpliwości, że wypowiedź premiera koreluje w jakiś sposób z pomysłem z maja 2014 roku o autonomii dla Węgrów przy granicy. To retoryka dumnego państwa, ojca narodu decydującego o tym co dobre dla kraju. Trzeba przy tym pamiętać, że Węgrzy wciąż mają bardzo silną potrzebę akcentowania swojej odrębności. Od połowy XIX wieku, przez cały czas trwania Austro-Węgier i nie tylko odczuwali bowiem co to znaczy być mniejszością w swoim kraju, stąd łatwa jest retoryka zagrożenia. Trzeba tu jednak podkreślić, że ustawodawstwo dotyczące mniejszości narodowych na Węgrzech (które nazywają się narodowościami, a nie mniejszościami), jest można śmiało powiedzieć najbardziej liberalne i rozległe w Europie i narodowościom tym nie dzieje się najmniejsza nawet krzywda, co nie przeszkadza Orbánowi w wypowiadaniu ksenofobicznych sądów.

 

Fot. Burger Barna/Miniszterelnökség

 

Autor: Dominik Héjj, kropka.hu