opinie

Putin w Budapeszcie-Orbán nie miał wyjścia?


Już jutro o 14 na lotnisku im. Ferenca Liszta w Budapeszcie wyląduje prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin. Będzie to wizyta, czy raczej rewizyta, jak nazywa ją premier Viktor Orbán. Jak zaznaczył, „bardzo cieszy się”, że zaprosił prezydenta Putina, ale ta radość "podobno" nie trwała długo.

Kancelaria Premiera donosi, że przedmiotem rozmów będzie m.in. umowa gazowa. Obecna właśnie się kończy, a premier Orbán zarzeka się, że nie podpisze nowej na tak długi okres i ma nadzieję, że nie spowoduje to wzrostu cen energii. Ponad to rozmowy dotyczyć mają bezpieczeństwa energetycznego (m.in. gazociągu przez Turcję) czy kompleksu atomowego w Paks, który ma być rozbudowywany przez Rosję. Minister Spraw Zagranicznych i Handlu Péter Szijjártó powiedział, że w najbliższych latach to Rosja będzie odgrywała kluczową rolę w zakresie dostaw energii do Europy Środkowo-Wschodnie, stąd nie można sobie wyobrazić, aby nie prowadzić konsultacji w tym zakresie. Poza tym Rosja jest trzecim największym partnerem gospodarczym Węgier.

Problem w tym, że premier Orbán stoi w rozkroku między Rosją a Unią Europejską, czerpiąc ze współpracy z obydwoma tak wiele, jak tylko się da. To czysto pragmatyczna postawa w imię "interesu narodowego" - terminu, który premier Orbán używa niezwykle często.

Oczywiście można żartować, że Kanclerz Merkel i prezydent Hollande musieli fatygować się do Moskwy, podczas gdy Putin sam przyjeżdża do Budapesztu, ale nawet program wizyty nie wskazuje na zażyłe relacje obu polityków. Na spotkanie z Viktorem Orbánem zaplanowano ledwie 15 minut. Na 17.00 zapowiedziano konferencję prasową.

Jak ma wyglądać program wizyty?
Prosto z lotniska Putin pojedzie na Plac Bohaterów, by złożyć tam wieniec, a następnie na cmentarz żołnierzy sowieckich, wyremontowany ostatnio za rosyjskie pieniądze. W tym miejscu podkreślić warto pewien paradoks. 16 czerwca 1989 na Placu Bohaterów odbył się symboliczny pogrzeb wszystkich ofiar komunizmu na Węgrzech, w tym głównie - ofiar 1956 roku, o które dopiero teraz mogły się upomnieć Węgry. W porywającym przemówieniu nieznany szerszemu gronu Viktor Orbán domagał się między innnymi natychmiastowego opuszczenia Węgier przez wojska radzieckie. Podkreślam, że plac ten nieodłącznie związany jest ofiarami Powstania Węgierskiego. To istotne dlatego, że Putin ma złożyć wieniec na cmentarzu żołnierzy sowieckich, pod kwaterami tych, którzy w 1956 roku Węgierskie Powstanie rozjechali czołgami. Istne rozdwojenie jaźni.

Na wieczór zaplanowano rozmowy z prezydentem Jánosem Áderem

"Nie miałem wyjścia"

Dzisiaj w mediach pojawiły się interesujące rewelacje dotyczące jutrzejszej wizyty. Otóż według osoby z otoczenia premiera, Viktor Orbán miał powiedzieć, że nie cieszy się z wizyty Putina, że jest ona nie na rękę, ale "nie miał wyjścia".  Rząd Węgier zaczyna zdawać sobie sprawę, że wyłamywanie się ze wspólnej polityki zagranicznej UE może być krótkowzroczne.  Wydaje się, że Węgry dostrzegają, że tracą w grze z Rosją swoją podmiotową pozycję, stając się pionkiem w grze Rosja-UE. Putinowi niewątpliwie na rękę jest podkreślenie braku spójności w strukturach Unii co do strategicznych kwestii, a  prowadzący politykę "outsidera-lawiranta" Orbán może obudzić się w niej jako "dumny-przegrany".

Zdaniem vs.hu, Węgrzy chcą po prostu wizytę "przetrwać", a beznadziejne położenie kraju trochę uratowało porozumienie z Mińska (a raczej Mińska fikcja). Dumne Węgry mają poczucie, że Rosja znów dyktuje warunki, a na to zgodzić się nie można.

Co przyniesie wizyta? Przełomu spodziewać się nie należy. Jestem przekonany,że premier Viktor Orbán będzie starał się udowodnić mocną pozycję negocjacyjną Węgier, a także podkreślić pragmatyczny aspekt polityki i tego, że nie jest on uczniem Putina. Wbrew pozorom taka łatka go boli. Obecna doktryna w polityce zagranicznej mówi o zbliżeniu z Niemcami, USA i próbami walki o pokój na Ukrainie, zresztą Węgry wsparły misję OBWE oraz wysłały pomoc humanitarną skierowaną do wysiedlonych ze wschodnich terenów Ukraińców w wysokości 100 milionów forintów (ponad 325 000 EURO).

W przekazie polityki zagranicznej słowem nie wspomina się o Rosji. Proszę jednak pamiętać, że imię "pragmatyzmu" i "interesu narodowego" ten stan rzeczy może ulec zmianie.

 

Autor: Dominik Héjj, kropka.hu