opinie

Ledwie pożółkł liść.Nie mówicie jak mam żyć

O tym, że robocza wizyta Viktora Orbána w Warszawie będzie trudna było wiadomo. Ale o tego, że będzie ona aż tak trudna, a atmosfera tak niewyraźna, niewielu się chyba spodziewało.
Deklaracja chęci spotkania z premier Ewą Kopacz pojawiła się jeszcze we wtorek wieczorem, tuż po zakończeniu konferencji prasowej z Putinem.

Już samo powitanie było dość interesujące. Węgierskie media śmieją się, że premier Orbán chciał być uprzejmy, ale o czymś zapomniał (rzecz jasna o kwiaty chodzi). Krótko, treściwie, nie patrząc na siebie. Przez chwilę zastanawiałem się ile razy organizatorzy spotkania ze strony KPRM oglądali najsłynniejsze obecnie powitanie Orbána w Brukseli przez Jean-Claude Junckera, które skończyło się prowadzeniem premiera Węgier za rączkę.

Pierwsze słowa premier Kopacz w czasie odczytywania oświadczenia – „rozmowy były szczere i trudne”, wypowiedziane dość nerwowym głosem zapowiadały mocne oziębienie.

Oparcie przemówienia na wspólnej historii, na generale Bemie i wspólnym rosyjskim wrogu, generale Paszkiewiczu, który tłumił Powstanie Listopadowe i węgierską „Wiosnę Ludów” (pamiętajmy, że mocno pomogły tu jeszcze mniejszości narodowe zamieszkujące Węgry). Był to pomysł ciekawy, nowatorski o tyle, że nie o więzy historyczne tu chodziło. Ucieszyłem się, że teraz, zamiast kazać studentom czytać książki W. Felczaka czy J.Kochanowskiego o historii polsko-węgierskich kontaktów, po prostu odtworzę tę konferencję. Na przykładzie Paszkiewicza, obecnej analogii Putina, próbowano wskazać konieczność spójności i jedności polityki wobec Rosji. Problem jednak w tym, że stanowisko Polski Węgrzy rozumieją głównie z powodów historycznych.

02 20 warszawa 1

Grupa Wyszehradzka – V4, która spełniła swoje zadanie w momencie wchodzenia państw członkowskich do Unii Europejskiej nagle zaczęła uwierać. Wymyślono formułę V4+. Padły wielkie słowa o pomocy grupy Wyszehradzkiej w integracji nowych państw. Miała być ona przykładem udanej modernizacji i drogi na Zachód. Każde z państw ma jednak swoje interesy. Powstanie Trójkąta Sławkowskiego, w którego skład weszła Austria, a z V4 – Czechy i Słowacja coraz dobitniej pokazało kryzys V4. Wczoraj pojawiły się medialne doniesienia, że o przyjęcie do Trójkąta wystąpiły Węgry. Czy powstanie nowe S4? Na Placu boju pozostała jedynie Polska. V1. A skrót ten nie kojarzy się najlepiej.

Wydaje się, że większość państw nie rozumie jak można przedkładać historyczne waśnie nad pragmatyzm ekonomiczny. Udowodnił to w ostatnim wywiadzie Péter Szijjártó, szef węgierskiego MSZ. Z jego słów można odczytać, że niechęć Polski do współpracy z Rosją uwarunkowana jest głównie przez względy historyczne. Węgrzy schowali dumę do tylnej kieszeni i poszli robić interesy, podobnie jak Niemcy i Francja, Słowacja, Czechy i Austria. Proszę nie myśleć, że jestem za zbliżeniem z Rosją. Nie podoba mi się to. Ale nie możemy narzucać nikomu swoich racji. „Polska mesjaszem Narodów” – to hasło wciąż nam przyświeca. To się ładnie nazywa „relatywizm moralny”. Swój wewnętrzny, ideologiczny sprzeciw należy zestawić z twardymi danymi, a one przemawiają za współpracą. Niestety tak wygląda świat. Tak wygląda polityka.

Viktorowi Orbánowi liczby pokazały, że ta współpraca jest opłacalna. Że dalej będzie mógł realizować sztandarowy projekt obniżki cen energii. Popełnił przy tym dramatyczny błąd wizerunkowy, ale miał do tego prawo. Gdy usłyszałem wczoraj wypowiedzi polityków i dziennikarzy o „przywróceniu do porządku”, o strofowaniu – zaniemogłem.

Pokazuje to kompletne niezrozumienie tego dlaczego Viktor Orbán jest tym kim jest. Miarka bycia ugodowym przebrała się w lipcu 2013 roku. Premier przemawiał wtedy Parlamencie Europejskim, a dyskutowano wówczas nad przyjęciem raportu Tavaresa dotyczącego autorytarnych zapędów jego rządów. Orbán wstał i przemówił. A zrobił to tak, że porwał gro Węgrów. Nawet niepopierający go, przez chwilę zastanowili się nad tym co powiedział. Mówił o nierównym traktowaniu państw w UE, o nadużywaniu swojej pozycji wobec państw mniejszych. O „podwójnych standardach”, które stosowane są wybiórczo do różnych krajów. W końcu użył sformułowania, które po polsku nie brzmi tak dobrze. Chodziło o to, że większe kraje sprawują opiekę nad mniejszymi, niejako wymagając na nich pewne działania. Podkreślił, że „Węgrzy sami stanowią o swoim losie”. W końcu w styczniu bieżącego roku, w czasie spotkania z Junckerem podkreślił, że „Węgry nie mają szefa”. Wchodząc do UE Węgry wybrały związek, a nie szefostwo.

Im bardziej ktoś chce narzucić Orbánowi to jak ma być, tym bardziej będzie robił po swojemu. Węgry są wolne, Węgry są niezależne. Polityczną odpowiedzialność za ich istnienie ponosi premier. Otrzymał legitymację na kolejne lata rządów. Wybory nie były sfałszowane. Jest pluralizm. Można było iść i oddać głos. Używanie pojęć „strofowanie” jest brakiem szacunku i nie może być tolerowane w Europie. To właśnie owo „wszystkowiedząctwo” innych polityków zmotywowało go do poszukiwania alternatyw. „Nie mówicie mi jak mam żyć i co jest dobre dla mojego kraju” – czekam takiej jego wypowiedzi.

Każdy z nas oddając głos w wyborach opowiada się za jakąś opcją. Jeżeli wybory wygra nasz kandydat cieszymy się, jeśli nie – mamy żal i krytykujemy. Ale nie przyjdzie nam do głowy mówienie o „przywróceniu ich do porządku”, a gdyby ktoś nawet „nie naszego premiera” skarcił, to myślę, że część osób, nawet jego przeciwników stanęłaby za nim murem. Właśnie te „ojcowskie” relacje nie podobały się premierowi Węgier, stąd tak mocne akcentowanie niezależności.

Mi tez się nie podoba, że przy parlamencie nie ma flagi Unii Europejskiej, ale rozumiem tłumaczenie. Jest flaga Siedmiogrodu. Mi też się nie podoba wizyta Putina w Budapeszcie, ale ją rozumiem. Nie rozumiem natomiast ogromnym niedopatrzeń symbolicznych strony węgierskiej.

02 20 pomnik

Orbán mówił o tym, że w czasie II Wojny Światowej, pomimo bycia sojusznikiem wroga Polski, udało się utrzymać tę przyjaźń. To symboliczne. Bo oczywiście w z u p e ł n i e innym wymiarze, ale jest jakaś maleńka analogia. Sojusznika historycznego w Europie, takiego jak Węgry próżno szukać. Irracjonalne braterstwo, którego myślę, że nie ma nigdzie na świecie. Potem premier dodał jeszcze, że Polska zawsze zajmuje szczególne miejsce w naszych sercach”.

W czasie odbierania otrzymywania nagrody w Krajowej Izbie Gospodarczej Viktor Orbán podkreślił, że w ostatnich latach pracował i będzie pracował na rzecz węgiersko-polskiej przyjaźni. Wystąpienie zakończył "Boże błogosław Polskę".

Jest taki piękny wiersz Stanisława Worcella, napisany jeszcze w 1849 roku - Węgry i Polska to dwa wiekuiste dęby, każdy z nich wystrzelił pniem osobnym i odrębnym, ale ich korzenie, szeroko rozłożone pod powierzchnią ziemi, i splątały się, i zrastały niewidocznie. Stąd byt i czerstwość jednego jest drugiemu warunkiem życia i zdrowia. (Na zdjęciu pomnik przyjaźni polsko-węgierskiej w Győr).

Jestem przekonany, że chociaż teraz chłodniejsze, to takie stosunki polsko-węgierskie nie mogą trwać długo. To żaden rozłam, czy kryzys, a ledwie pożółkły liść gdzieś wysoko pośród tysięcy innych.

 

foto. youtube.com, MTI/PAP/Rafael Guz, wiki

 

Autor: Dominik Héjj, kropka.hu