opinie

Węgry – cwaniak i frajer sukcesu

9 marca o dość wczesnej porze – 8.30 odbyło się doroczne spotkanie premiera Viktora Orbána z ambasadorami Węgier. Komunikat o tym wydarzeniu przychodził na moją skrzynkę mailową w trzydziestominutowych odstępach od 6 rano.

Pewnym było, że przemówienie premiera będzie kolejną możliwością akcentacji niezależności polityki zagranicznej Węgier, a także być może źródłem nowych faktów dotyczących planów i kierunków polityki zagranicznej. Na „tradycyjnym marginesie” zwrócę uwagę na brak flagi UE na sali. O czym była mowa?

Nie bądźmy hipokrytami. Kształtuje się nowy porządek świata
Viktor Orbán już na wstępie przemówienia stwierdził, że węgierska polityka zagraniczna musi zaadoptować się do kształtującego obecnie nowego porządku świata. (Tak też brzmiał tytuł komunikatu prasowego, jaki został rozesłany po spotkaniu). Orbán stawia sprawę jasno – Węgry nie grają kluczowej roli w jego kształtowaniu. Nie są bowiem ani potęgą gospodarczą, ani też militarną. Paradoksalnie stwierdzenie to jeszcze bardziej tłumaczy pomysł Węgier na swoją politykę. Dlaczego?

Ponieważ patrzy poza schematyczny sposób myślenia i skupienia się li wyłącznie na kontaktach wewnątrz Unii Europejskiej. Sięga dalej, gdzieś poza horyzont – w kierunku Afryki i Ameryki Południowej. 

Pisałem już wcześniej, że całkiem niedawno szef MSZ Péter Szijjártó przekazał, że otwarcie na „Wschód” było sukcesem. Gros osób zinterpretowała to jedynie przez pryzmat Rosji, a tu znów szerzej…dalej… Premier zapowiedział, że najbliższe miesiące poświęci na odwiedzenie tych krajów na Wschodzie, których jeszcze w ramach otwarcia nie odwiedził. Mowa tutaj o Singapurze, Malezji, Indonezji, Wietnamie, a nawet Mongolii. Nie mogło zabraknąć Chin i podkreślenia wagi gospodarczej i handlowej współpracy. Kolejny raz na szali położono umowę handlową z USA i Chinami. Ze słów premiera jasno wynika, że umowa z chińskim partnerem jest przez niego ceniona o wiele wyżej, aniżeli ze Stanami Zjednoczonymi. Można powiedzieć, że Węgry w jakiś sposób stają się ambasadorem Chin w Europie. Wybór Budapesztu na siedzibę Bank of China w tym regionie Europy jest tego koronnym dowodem. Orbán zręcznie porównuje układ sił Europy Środkowo-Wschodniej i Chin do myszy i słonia. Wskazuje jednak na potencjał i wspólną wolę współpracy.

03 11 Orban 2

 

Stojąc w kolejce po zysk
Sukces wschodniej polityki daje pewien model działania, który powinno udać się przeszczepić w nowych regionach świata. W ciągu „roku, dwóch lat” nowymi kierunkami rozwoju polityki zagranicznej będą Afryka i Ameryka Południowa. Już teraz trwają zaawansowane prace nad otwieraniem ambasad, konsulatów, przedstawicielstw handlowych etc. Potem czas będzie na oficjalne wizyty premiera, który ma nadać odpowiedniej rangi wszelkim zabiegom dyplomatycznym. Węgierski plan zakłada, że jeżeli nastąpi stabilizacja sytuacji w Afryce to właśnie ten obszar będzie wykazywał najwyższe wskaźniki wzrostu gospodarczego, a przez to stanie się atrakcyjnym partnerem gospodarczym. W twierdzeniu tym oczywiście brak konkretów. Nie mówi się oczywiście w jaki sposób stabilizacja nastąpi, ale ciekawi śmiałe przyjęcie roli jednego z pierwszych państw zainteresowanych pogłębianiem współpracy z Czarnym Lądem. Lądem, na którym ścierają się interesy nastu państw. Czy przy wspólnym stole znajdzie się miejsce dla węgierskich interesów gospodarczych?

Interesy krajów różnią się, ale trzeba znaleźć wspólny punkt
Szczególnie ciekawy wywód dotyczył jednego z ulubionych terminów premiera Orbána - nemzeti érdék - tj. interes narodowy. Utartym sloganem stało się już stwierdzenie, że Węgry realizują politykę zgodną ze swoim interesem narodowym. Viktor Orbán wskazuje jednak, że to, iż owe interesy narodowe poszczególnych krajów nie pokrywają się w 100 % to naturalny stan rzeczy, który nie powinien nikogo niepokoić. Interesy Węgier nie są całkowicie zbieżne z niemieckimi czy amerykańskimi. Jednak zadaniem Węgier jest prowadzenie takiej polityki, której efektem będzie to, ażeby rozwój i sukces Węgier leżał w interesie USA, Niemiec, Rosji, Chin czy Turcji. Wskazał, że gdyby nie rozwój kraju to inwestorzy nie mogliby osiągać zysków ze swoich inwestycji. Na przykład Niemcy w wysokości 20 mld euro. Co szczególnie podkreślają węgierscy politycy – po raz pierwszy od lat 60. czy 70. XX wieku, wzrost gospodarczy nie jest oparty o kredyty a inwestycje, które osiągnęły poziom 5200 mld Ft. Priorytetem rządu jest przygotowywanie odpowiedniego, zachęcającego do inwestowania gruntu. W tym sensie połączenie ministerstwa spraw zagranicznych z handlem zagranicznym ma sens, bowiem decyzje zapadają w jednym gremium i są względem siebie komplementarne. I przynosi to wymierne efekty, wbrew wieszczeniu o wycofaniu kapitału zagranicznego na skutek polityki rządu. 

Węgier – cwaniak i frajer sukcesu
Przed zebranymi ambasadorami Viktor Orbán wskazał oczywiście na występujące w europejskim dyskursie nierówności dotyczące oceny i konsekwencji prowadzenia takiej, a nie innej polityki zagranicznej. „My, Węgrzy mamy taką skłonność do postrzegania naszych działań jako cwanych. A w między czasie zamiast cwaniakami jesteśmy ostatnimi frajerami” – powiedział Viktor Orbán w „poetycki” sposób nawiązując do „podwójnych standardów” i relatywizmu w postrzeganiu przez innych węgierskiej polityki zagranicznej – w tym głównie kontaktów z Rosją. Premier wskazał, że Węgry od dawna prezentują jasne stanowisko wobec łamania przez Rosję prawa międzynarodowego. Węgry nie godzą się z tym, jednak nie prowadzą antyrosyjskiej polityki. Podkreślił także, że integralność terytorialna Ukrainy jest częścią leży w interesie Węgier, które nie chcą wspólnej węgiersko-rosyjskiej granicy.

Orbán nie odmówił sobie przyjemności rozbrojenia, w znanym sobie stylu pełnej hipokryzji europejskiej solidarności. Zrobił to przytaczając pomysł ministra spraw zagranicznych Włoch o autonomii Donbasu na wzór Tyrolu Południowego, gospodarczą współpracę niemiecko-rosyjską – (sprzedaż spółki Dea, należącej do niemieckiego RWE holdingowi LetterOne, który został założony przez rosyjskiego oligarchę Michaiła Fridmana) oraz włosko-rosyjską (utworzenie wspólnego funduszu inwestycyjnego o wartości 1 mld dolarów). 

Viktor Orbán podkreślił, że wbrew apelom – Węgry nie mogą otworzyć się na Zachód… bowiem są jego częścią. O tym „otwarciu” decyzję podjął Naród poprzez referendum o wstąpieniu do Unii Europejskiej, a wcześniej do NATO. Odejście od zachodniej orientacji nie jest możliwe, podobnie jak pomysł partii Jobbik na wyjście Węgier z NATO. Premier zadeklarował także, że przedłoży Zgromadzeniu Narodowemu pomysł przyłączenia się do koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu. Jednak, jak zaznaczył, nie dysponuje już większością 2/3, która upoważniłaby go do podjęcia takiej decyzji (obliguje do tego art. 47 ust. 2 Konstytucji Węgier). To znamienne, bowiem argumentacja oparta jest o podważenie przez ISIS cywilizacji Zachodu, do której Węgry przynależą.

03 11 Orban

Węgry nie będą wasalem
Wskaźniki, którymi szczycą się Węgrzy faktycznie robią wrażenie. Węgry stają się europejskim prymusem, odbierając palmę pierwszeństwa Polsce. Najwyższy wskaźnik spadku bezrobocia w Europie (plan przewiduje do 2018 roku wskaźnik na poziomie poniżej 4%), wysoki wzrost gospodarczy oparty na rekordowych inwestycjach, o którym Orbán mówi, że to „fantastyczna sprawa, ogromne dokonanie”. Plany na przyszłość?

Przede wszystkim dywersyfikacja rynków zbytu. Od 2009 roku eksport do UE wynosił 80% całości, obecnie spadł 5pp, co oznacza, że o tyle wzrósł eksport poza kraje Wspólnoty. Plan przewiduje, że w ciągu kilku lat eksport poza UE ma wzrosnąć do 1/3.

Viktor Orbán podkreślił, że między krajami występują dwa typy relacji. Partnerstwo i wasalstwo. „Jeśli nie jest się równym partnerem, to stanie się wasalem jest tylko kwestią czasu” – zaznaczył. Prowadzenie polityki partnerskiej jest zadaniem rządu, ale ogromna odpowiedzialność ciąży na ambasadorach. Dlatego właśnie dyplomata nie może być kosmopolitą. Musi patrzeć na świat przez interes narodowy Węgier, ponieważ tylko wtedy inni będą mogli go lepiej zrozumieć. Nie wyklucza to oczywiście posiadania dwóch czy trzech obywatelstw – to dwie różne sprawy.
Spotkanie z ambasadorami odbyło się właściwie w przededniu wymiany ambasadorów. Wiadomym już jest, że takie spotkania będą odbywały się częściej. Premier podziękował im za dotychczasową pracę, stwierdzając, że pracę zarówno ambasadorzy, jak i rząd dobrze wykonali swoje zadania.

Premier Viktor Orbán myśli o polityce zagranicznej, jako o wielkim globalnym projekcie, który ma służyć interesom Węgier. Bez uprzedzeń, bagażu historii. Globalny projekt składa się z mniejszych, z każdego premier do woli czerpie to, co jest mu potrzebne. Jest pierwszym politykiem, który tak jawnie wytyka hipokryzję europejskiej solidarności, której nie ma. Za to gros Węgrów go kocha. To proces przywracania podmiotowości Węgier w międzynarodowym otoczeniu.

 

Fot. Károly Árvai 

 Autor: Dominik Héjj, kropka.hu